Maciej i Jadwiga Klimczakowie mieszkają w Kazimierzu, jest rok 1958. Ich córka Ewa właśnie skończyła dwa latka. Była ich całym szczęściem i dumą. Kochali to jedyne dziecko i dbali, aby niczego mu nie brakowało.Pewnego dnia, piastunka opiekująca się Ewunią, posadziła ją na oknie. Dziewczynka, zachwycona widokiem podskakiwała radośnie. W pewnym momencie, opiekunka odsunęła się od okna a dziewczynka straciła równowagę i spadła. Przerażona niańka zbiegła na dół. Niestety, Ewunia nie żyła. Ból, żal, rozpacz, gniew zapanowały w domu państwa Klimczaków.
Ubrano dziecko w białą suknię, na głowę włożono mirtowy wianek, w rączki włożono obrazek Częstochowskiej Maryi. Właśnie zwrócone na oblicze Matki Jasnogórskiej spojrzenie zrozpaczonej mamy Ewy, Jadwigi skierowało jej myśli i modlitwy do Boga. Przypomniała sobie o cudach, których doświadczali ludzie za sprawą żarliwych próśb kierowanych do Pana za pośrednictwem Matki Bożej z Jasnej Góry.
Bez namysłu kładą rodzice małą, białą, otwartą trumienkę na wóz i wiozą do Częstochowy. Mijają trzy dni, a gorąca wiara, żarliwa modlitwa nie opuszcza zbolałych rodziców. Serca ich w nieustannej modlitwie wzniesione do Maryi, płoną tak silną miłością i ufnością ku Niej, że niepodobna, aby ta Najlitościwsza Pani, wysłuchując tyle próśb, nie wysłuchała i ich, nieszczęśliwych rodziców.
W połowie drogi do Częstochowy, czwartego dnia podróży, stał się cud! Dziewczynka poruszyła się i otworzyła oczy, powstała żywa i zdrowa. Matka Boża nagrodziła ogromną wiarę małżonków Klimczaków. Nie zawrócili z drogi, dojechali na Jasną Górę, złożyli Częstochowskiej Matce podziękę i ofiarę, dając świadectwo tego, co się wydarzyło. Ojcowie Paulini spisali cud wskrzeszenia, artysta uwiecznił go na fresku w bazylice.
za „Cuda i łaski zdziałane za przyczyną NMP Częstochowskiej” o. Aleksandra Łazińskiego; ks. Eugeniusz Burzyk