Fałszywe oskarżenia

W niemieckiej archidiecezji Monachium i Fryzyngi 20 stycznia ogłoszono raport o nadużyciach seksualnych. Stało się to pretekstem do bezprecedensowego ataku na Benedykta XVI, który jako papież zrobił bardzo wiele, by zwalczać pedofilię w Kościele. Warto przeanalizować to, co się wydarzyło po opublikowaniu tego raportu, by spróbować zrozumieć, co dziś dzieje się w Kościele. Michael Hesemann, niemiecki historyk i publicysta, w wywiadzie dla portalu Exaudi twierdzi: „Istnieje ogromna rozbieżność między samym raportem z jednej strony, a konferencją prasową i jej międzynarodową relacją z drugiej. Jest to o tyle istotne, że wszyscy dziennikarze, którzy relacjonowali konferencję prasową w Monachium, przyznali, iż nie czytali jeszcze raportu. Oczywiście, że nie, bo nikt nie jest w stanie przeczytać 1893 stron w jeden dzień!”.

Pretekst do ataku

Jednym słowem – dziennikarze pisali o raporcie, którego nie znali, a w swoich artykułach powoływali się na to, co zostało powiedziane w czasie konferencji, dlatego Hesemann podkreśla: „Większość z tego, co słyszeliśmy, (…) było tylko fałszywymi wiadomościami – fake newsami, opartymi na celowej dezinformacji mediów”. Największa manipulacja raportem dotyczyła osoby papieża seniora, bo to na nim skupiła się uwaga mediów, chociaż dokument dotyczy przypadków nadużyć seksualnych wobec małoletnich od 1945 do 2019 r., a w okresie 5 lat rządów abp. Ratzingera mamy do czynienia z 65 przypadkami, z których tylko o 4 mógł on wiedzieć. Historyk podkreśla, że „jeśli przestudiuje się te przypadki, okazuje się, że Ratzinger jest tylko postacią poboczną, kimś, kto nie odegrał większej roli w tym, co się wydarzyło”. Autorzy raportu twierdzą, że abp Ratzinger musiał wiedzieć o sprawach nadużyć, chociaż nie mają na to żadnych dowodów. Hesemann konkluduje, że „nadużycia seksualne nie były poważnym problemem podczas 5 lat jego (Ratzingera – przyp. W.R.) rządów w Monachium. Nie mamy ani jednego przypadku, w którym jakikolwiek małoletni lub dorosły byłby molestowany seksualnie”. Najbardziej nagłośniony został przypadek ks. Petera Hullermanna. Chodzi o kapłana, który molestował dzieci w swojej rodzinnej diecezji Essen, przed objęciem przez Ratzingera urzędu arcybiskupa Monachium. Następnie „Hullerman został wysłany przez swojego biskupa na leczenie psychiatryczne do diecezji monachijskiej. (…) W czasie leczenia pozwolono mu przebywać na plebanii w miejscu, w którym się leczył, a tamtejszy proboszcz zaangażował go w kilka działań. Benedykt XVI zapewnia, że nie został poinformowany o sytuacji tego człowieka, o tym, że molestował dzieci w swojej diecezji, i nie ma żadnych dowodów na to, że było inaczej!”. Dlaczego więc wszyscy skupiają się na nim?”Stawianie go (Ratzingera – przyp. W.R.) w centrum uwagi jest łatwym sposobem na ukrycie wykroczeń kilku jego następców, zwłaszcza kard. Marxa, który od 2008 r. jest arcybiskupem Monachium i Fryzyngi” – zauważa historyk.

za Włodzimierz Rędzioch

Posted under Bez kategorii