Dziewiętnaście lat po objawieniach w Lourdes Maryja przemówiła na polskiej ziemi. Co powiedziała dwóm dziewczynkom? Objawienia trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 r. Głównymi wizjonerkami były 13-letnia Justyna Szafryńska i 12-letnia Barbara Samulowska. Justyna zobaczyła Matkę Bożą po raz pierwszy tuż po egzaminie przed Pierwszą Komunią św. Kolejnego dnia zobaczyła Ją także Basia.
Zapewne każdy z nas zastanawia się, w jakim miejscu dokonały się te objawienia. I tu, podobnie jak w przypadku najbardziej znanych objawień maryjnych, Matka Boża ukazywała się wśród natury, w okolicach kościoła, nad rosnącym przed nim klonem. Przychodziła w postaci siedzącej na tronie z Dzieciątkiem Jezus, pośród aniołów.
Na pytanie dziewczynek: „Kto Ty jesteś?”, odpowiedziała: „Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta”. Na pytanie: „Czego żądasz, Matko Boża?”, dzieci w odpowiedzi usłyszały: „Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali Różaniec”.
Może się to wydawać dziwne, ale dziewczynki wchodziły z Maryją w dialog. Pytały o zdrowie i zbawienie bliskich. Zapytały także o sytuację Kościoła na ziemiach polskich, który w tamtych czasach był poddawany dużym represjom.
„Czy Kościół w Królestwie Polskim będzie oswobodzony?”, „Czy osierocone parafie na południowej Warmii wkrótce otrzymają kapłanów?” – zapytały Maryję Justyna i Basia. W odpowiedzi usłyszały: „Tak, jeśli ludzie gorliwie będą się modlić, wówczas Kościół nie będzie prześladowany, a osierocone parafie otrzymają kapłanów”.
Jak się później okazało, słowa Matki Bożej były prorocze. Dlatego Polacy ze wszystkich dzielnic licznie odwiedzali Gietrzwałd.
Cierpienie i radość
Tam jednak, gdzie Boża łaska, zło próbuje sporo namieszać. Tak było i w Gietrzwałdzie. Władze pruskie negatywnie odniosły się do objawień i od razu rozpoczęły prześladowania.
Ucierpieli księża i pielgrzymi, a najbardziej miejscowy proboszcz – ks. Augustyn Weichsel. Cena, którą musieli ponieść za propagowanie objawień, była bardzo duża. Osadzanie w więzieniu, nakładanie grzywien i zawieszanie w możliwości wypełniania posługi duszpasterskiej to tylko przykłady.
Hierarchia kościelna, jak to zawsze bywa, w sposób ostrożny podeszła do wyjaśnienia prawdziwości gietrzwałdzkich wydarzeń. Badania rozpoczął ówczesny biskup warmiński Filip Krementz. Po latach dociekań delegaci biskupi potwierdzili, że w objawieniach nie może być mowy o oszustwie i kłamstwie, a dziewczęta, którym ukazywała się Maryja, zachowują się normalnie. Wyróżniały się, jak napisano: skromnością, szczerością i prostotą, a w ich zachowaniu nie było „żadnej bigoterii ani chęci zysku bądź chęci zdobycia uznania”.
Objawienia w Gietrzwałdzie miały bardzo duży wpływ na całą Warmię. Przede wszystkim przyniosły ożywienie wiary wśród mieszkańców, na co wskazują liczne świadectwa z tamtego czasu.
Pięć lat po tych wydarzeniach, w 1882 r., ks. Weichsel napisał: „Nie sama tylko moja parafia, ale też cała okolica stała się pobożniejsza po objawieniach. Dowodzi tego wspólne odmawianie Różańca świętego po wszystkich domach, wstąpienie do klasztoru bardzo wielu osób, regularne uczęszczanie do Kościoła (…).”
Z Gietrzwałdem związany był także św. Jan Paweł II. 11 września 1977 r. odbyły się uroczystości 100. rocznicy objawień Matki Bożej, którym przewodniczył ówczesny metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła. W tym dniu bp Józef Drzazga, metropolita warmiński, uroczyście zatwierdził kult objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie.
Cudowne uzdrowienia
Gietrzwałd to nie tylko historia. Objawienia Matki Bożej przynoszą owoce do dnia dzisiejszego. Wkrótce po tym, jak ukazała się Maryja, miały tam miejsce pierwsze uzdrowienia. Z pobłogosławionego przez Matkę Bożą 8 września 1877 r. źródełka pielgrzymi czerpią wodę, która przynosi ulgę cierpiącym i liczne uzdrowienia.
Pierwsze potwierdzone uzdrowienie związane było z żoną pewnego nauczyciela z Mądłek. Kobieta przez długi czas cierpiała na chorobę oczu i wymagała długiego i żmudnego leczenia, na które rodziny nie było stać. Ale była na tyle pobożna, że postanowiła oddać się Maryi i Ją prosić o ratunek. Odwiedziła więc Gietrzwałd, gdzie użyła wody z cudownego źródełka i płótna. Po kilku dniach choroba całkowicie ustąpiła.
W 1951 r. rodzice przywieźli do Gietrzwałdu 2-letniego chłopca cierpiącego na konwulsje. Dziecko było praktycznie umierające – jednego dnia doświadczyło aż 25 ataków. Działanie rodziców było dramatycznym wołaniem o ratunek dla synka; wołaniem, które jednak było umocowane w wierze w Boga i ufności w pomoc Maryi, która objawiła się w tym miejscu. Chłopcu dano do wypicia wodę ze źródełka, po czym został całkowicie uzdrowiony.
Niesamowita jest historia z 2012 r. Na twarzy p. Bożeny pojawiła się ciemna, wysuszona narośl, która – jak się okazało – była nowotworem. Osiągnęła już wielkość wysuszonej wiśni. Pani Bożena w oczekiwaniu na wizytę onkologiczną oddała swój ból Matce Bożej. „Wiedziałam, że nadchodzące 2 tygodnie będą dla mnie trudne. Wieczorem, zbierając myśli, klękałam i szukałam wyciszenia i ratunku w modlitwie. Nieśmiało zaczęłam prosić Maryję o pomoc. Drżącą ręką wzięłam kawałek poświęconego płótna, które kilka lat temu s. Barbara przywiozła mi z sanktuarium maryjnego w Gietrzwałdzie. Podczas modlitwy przyłożyłam je do chorego miejsca. Po dwóch dniach zauważyłam, że narośl wyraźnie zaczęła się wysuszać i zmniejszać. Każdy następny dzień utwierdzał mnie, że dostąpiłam łaski uzdrowienia. (…) W przeciągu tygodnia od modlitwy i przyłożenia cudownego płótna po chorym miejscu nie został nawet ślad” – wspomina w swoim świadectwie uzdrowiona.
Cudowne uzdrowienia w Gietrzwałdzie dzieją się na naszych oczach. Musimy je tylko otworzyć na Boże działanie.
za Damian Krawczykowski